Od jakiegoś czasu blog tworzy nie jedna, a dwie osoby. Pytacie skąd taka decyzja, zatem tłumaczymy.
Iza: Urodziłam się w latach siedemdziesiątych. Kiedy dorastałam nie było Internetu, a sklepy były puste. Aby inaczej wyglądać w szkole, spódnice szyłam sobie z kolorowych kwadracików ale nie wiedziałam jeszcze wtedy, że to patchwork, a pod szklanki podkładałam wydziergane na szydełku kwiatki, bo zwyczajnie nie miałam więcej włóczki, aby wyszydełkować coś więcej – choć wtedy jeszcze nikt nie okrzykiwał ich jako modne. Katalogi wnętrzarskie były nieosiągalne, a skrawki zdjęć z wnętrzami można było zobaczyć w katalogach z ubraniami, przemycanych w walizce z Zachodu. W pierwszym swoim mieszkaniu robiłam sobie ramki i dekoracje z masy solnej, bo nie widziałam jeszcze co to jest IKEA, a przemalowane przeze mnie wtedy krzesło resztką farby do kaloryferów, jakimś cudem zachowane do dzisiaj, zachwyciło niedawno fotoedytorkę z dużego czasopisma wnętrzarskiego. Nie wspomnę o tym jak w latach 90-tych miałam mebel -półkę, wykonany z drabiny malarskiej. Tamto moje DIY nie różniące się niczym od tych widywanych dziś na blogach, z tym, że nie mogliśmy tego rozpowszechniać, bo nie mieliśmy zwyczajnie jak. W końcu założenie bloga było tak oczywiste, jak to, że rano wschodzi słońce. Naturalną konsekwencją stało się pokazywanie na nim nie tylko inspiracji wnętrzarskich ale też realizacji, z tym, że nie tylko moich ale też innych. Było to tym prostsze, że prawie 15 lat pracowałam w mediach a potem kolejne 10 a agencji public relations, obsługując medialnie miedzy innymi klientów z branży wnętrz i czasopisma branżowe. Dlatego pisanie, redagownaie czy nagrywanie nie jest mi obce.
Monika: Urodziłam się w latach dziewięćdziesiątych, kiedy w sklepach było już wszystko. Rosłam wraz z Internetem, a media społecznościowe stawały się moim powietrzem. Nie musiałam szyć i szydełkować ale nie raz i nie dwa pomagałam mojej mamie przesuwać meble w całym domu, potem robiłam to także w swoim pokoju. Do listy zadań na święta czy urodziny, oprócz zakupów dochodziły dekoracje własnoręcznie robione. Z czasem przyłapałam się na tym, że nie tylko młodszemu przyrodniemu rodzeństwu dekorowałam przyjęcia urodzinowe, ale także dla swoich przyjaciół przygotowywałam prezenty hand-made. Sprawiało mi to przyjemność. Kiedy w studenckim mieszkaniu zaczęłam przemalowywać półki i ustawiać dekoracje, stwierdziłam, że stan jest nieodwracalny. Po kilku latach pracy w gastronomii, trochę też równolegle ze studiami kierunkowymi, zaczęłam jako freelancer tworzyć teksty dla innych. Jakie? Przede wszystkim wnętrzarskie. Na drugą stronę mocy przeszłam w dniu, kiedy sama zbudowałam drapak dla kota. Nie ma sensu się dłużej bronić. Zostałam skażona.
Już niebawem na blogu zobaczycie jeszcze więcej wpisów, video w duecie i wiele innych nowości. Serdecznie zapraszamy
Monika i Iza