Na Gwadelupie byliśmy przez 3 tygodnie. Podstawowe informacje o tym miejscu oraz wskazówki jak się przygotować do wyjazdu, znajdziesz tutaj —> Gwadelupa – najważniejsze informacje
Uwielbiam odwiedzać nowe miejsca, podróżować, szukać nowych smaków i oczywiście „instagramowych” miejscówek ;)! (Mój IG: monikajurasik) Przed wyjazdem w dane miejsce pochłaniam o nim dosłownie wszystko. W przypadku Gwadelupy niestety nie znalazłam dużo na polskich blogach – wyspę oraz plan zwiedzania przygotowałam przede wszystkim dzięki blogowi Basi Szmidt (klik), którego swoją drogą Wam serdecznie polecam! Dzięki jej wskazówkom udało mi się zwiedzić wszystko, a nawet jeszcze więcej. Mam nadzieję, że tak samo będzie z moim wpisem i dzięki niemu polecicie w to cudne miejsce! Gwadelupa to jedna z tych wysp, które zdecydowanie pasują do określenia „raj na Ziemi”. 🙂
Lewe skrzydło Motyla
Gwadelupa dzieli się na dwie części, tubylcy mówią o nich lewe oraz prawe skrzydło Motyla.
Lewa część wyspy jest zdecydowanie bardziej dzika, mniej zurbanizowana. Widoki są tu bardzo różnorodne, znajdziesz tutaj dżunglę, góry, wulkan, piękne, dzikie plaże z widokiem na Ocean Atlantycki lub Morze Karaibskie…
Chyba ta część wyspy bardziej przypadła mi do gustu! Jadąc tam, sugerowałam się przede wszystkim tym, co pisze na swoim blogu Basia, jednak będąc na miejscu, przyznam szczerze, że pożałowałam noclegu po prawej stronie Gwadelupy. Jednak warto wspomnieć, że obecnie wyspę atakują sargassy. Przypuszczam, że za czasów, kiedy mieszkała tam Basia plaże po prawej stronie nie były jeszcze przez nie zjedzone. Z pewnością było dużo bardziej urokliwie. Jadąc drugi raz, zdecydowanie wybrałabym lewą część! Tam naprawdę można się poczuć jak w jednym z odcinków Bear’a Grylls’a 😀
Oczywiście, prawa część wyspy też jest cudna! My byliśmy zachwyceni właściwie wszystkim, co tam zobaczyliśmy!
Aktywny wulkan Le Soufriere
„Nie taki diabeł straszny…”! Z pewnością dacie radę. My nie byliśmy przygotowani wcale (nie róbcie tego w domu! ;)), mimo to podołaliśmy i poszło nam całkiem nieźle. Dobre buty, ciepłe ubranie i do boju! Naszą wędrówkę, dużo więcej zdjęć i kilka dokładnych wskazówek opiszę Wam jeszcze w kolejnym poście. Na niektórych z niżej wymienionych punktów chciałabym bardziej się skupić. Dlatego, jeśli coś Was wyjątkowo zainteresuje – piszcie w komentarzu!
Plage de Grande Anse de Trois Rivieres
Plaża jest przepiękna! Jest w czołówce moich ulubionych, z tych, które zobaczyliśmy na Gwadelupie. Drobniutki, błyszczący, czarny piasek i plaża, która się ciągnie i ciągnie! Przyjechaliśmy tutaj zaraz po naszej wspinaczce na wulkan. Zmęczeni, upoceni, brudni… 😉 Uznaliśmy, że idziemy popływać i się ochłodzić chociaż na moment!
P.S. Z tym ochłodzeniem niezbyt wyszło, bo woda miała ok. 26 stopni. 😀
W zasadzie to pierwsza plaża jaką zobaczyliśmy. Nasi znajomi mieli wyjeżdżać już na drugi dzień, więc szybko zaproponowałam, żebyśmy odwiedzili plażę, której jeszcze, o dziwo, nie widzieli. Okazało się, że to dosłownie 15 minut drogi od parkingu „przy wulkanie”, więc złożyło się idealnie. Oni w zamian zabrali nas do lokalnego straganu z owocami, gdzie zaopatrzyliśmy się w pyszności. Wspominałam już, że owoce na Gwadelupie to poezja? Na pewno, ale wspominam jeszcze raz, żebyście nie zapomnieli! 😉
Finalnie na plaży byliśmy 3 razy i tyle razy napotkaliśmy ogromne fale. Super zabawa nie tylko dla dzieci 😉
Plage Malendure i rezerwat Custou
Tutaj przyjechaliśmy na naszą rocznicę, pod koniec wyjazdu. Wypożyczyliśmy kajaki i popłynęliśmy na Wyspę Gołębi (Ilet Pigeon). Nie jesteśmy wprawionymi kajakarzami – będąc całkowicie szczerą, to był mój pierwszy raz! Dopłynęliśmy w 30 minut, a zdążyliśmy się jeszcze 3 razy pokłócić, więc dla zaprawionych w boju i mniej „dramatycznych” par, będzie to naprawdę bułka z masłem ;)!
To właśnie tutaj możecie ponurkować i posnoorkować i zaobserwować życie wielkich kolorowych rybek, zobaczyć boską rafę koralową, a przy odrobinie szczęścia barracudy i żółwie! Wrażenia nie do opisania, trzeba koniecznie zaliczyć ten punkt podczas swojej wyprawy. Jak tylko zbierzemy się do zmontowania filmów z wyjazdu, na pewno wrzucimy film ze zwiedzania rezerwatu, bo niestety telefony zostawiliśmy w aucie!
Ogród Botaniczny w Deshaies
Szczerze mówiąc, byłam naprawdę zachwycona! Ogród jest naprawdę świetną atrakcją, przede wszystkim dla najmłodszych (czyli nie ukrywajmy – idealny dla mnie!). Gadające papugi (tak, próbowaliśmy ją uczyć głupich słów #janusze), box, w którym papużki lecą do Ciebie jak szalone (jeśli oczywiście masz jedzenie, nic nie ma za darmo ;)). Bujna, cudowna roślinność i… flamingi! Tak, moi drodzy, potwierdzam, flamingi są super! To był moment, na który obsesyjnie czekałam od momentu, kiedy zapłaciliśmy za bilety lotnicze!
Plaża Grande Anse
Nie, moi drodzy, nie pomyliłam się, to nie ta sama, co opisana wyżej ;)!
Zdecydowanie najpiękniejsza plaża na całej wyspie – chociaż mocno biją się o podium z Plage de Caravelle (opisana niżej)! Ogromna, długa, pełna palm, pięknego, złotego piasku… No i Morze Karaibskie! To właśnie tutaj urządziliśmy sobie nasz rocznicowy piknik! Początkowo miała być to Plage de la Perle, ale niestety… była cała zawalona ludźmi w ten dzień, a zależało nam na fajnym, cichym miejscu. Wybraliśmy więc Grande Anse, która przez swoją wielkość oferuje możliwość bycia z dala od innych. Choć kilkunastominutowa wędrówka z tobołami z jedzeniem i piciem, kocami, muzyką, itp, to nie było chyba spełnienie marzeń mojego chłopaka :D!
Plage de Clugny
Niestety, trafiliśmy tutaj na moment, ponieważ cała plaża była zalana… Fale były ogromne (to było zaledwie dzień przez huraganem) i nie było sensu zabawić na dłużej. Jednak czytałam, że warto, także sprawdźcie, jeśli będziecie – może Wam się poszczęści! 🙂
Plage de la Perle
Przepiękna plaża, pełna drzew tamaryndowych, złotego piasku i pięknych, ogromnych fal… Zakochałam się w niej bez pamięci!
Parc des Mamelles – zoo i ogród botaniczny
Bardzo fajna atrakcja, niestety… niewielka! Bardzo podobały nam się podwieszane mosty – choć na pewno bardziej Przemkowi, ze względu na mój paniczny strach przed wysokościami.
Prawe skrzydło Motyla
Jak już wspominałam wcześniej, prawa część wyspy to ta, na której znajdziemy miasteczka typowo turystyczne – choć oczywiście nie wszystkie! Gwadelupa to nie jest miejsce, gdzie na każdym rogu czają się Panowie z podróbkami toreb LV, a w każdym sklepie znajdziecie pocztówki i magnesy. Jest tego bardzo niewiele, jeśli już znajdujemy miejsca, gdzie można zakupić pamiątki – zwykle są to lokalne produkty takie jak punch, konfitury, przyprawy. Oczywiście znajdą się także wyroby takie jak typowo kreolskie sukienki, szale, ręczniki, ale jest tego naprawdę niewiele poza targami i wydzielonymi do tego miejscami.
Plage de Sainte Anne
Plaża, na której nawet o wschodzie słońca jest tłum! 🙂 Piękna, gorąca, woda ma tutaj 28 stopni i jest ciepła jak budyń. Można odetchnąć od upalnego słońca w cieniu małych i dużych palm i zjeść najpyszniejszy kokosowy sorbet robiony przez pewną kreolkę już od ponad 40 lat!
Niestety po tej stronie wyspy na plażach jest coraz więcej sargassów. Na Sainte-Anne nie było aż tak źle, ale na mniej turystycznych plażach glonów jest naprawdę mnóstwo i niestety strasznie śmierdzą. Możliwe, że jest to spowodowane tym, że podczas „low-season” firmy nie zajmują się tak częstym sprzątaniem plaż. To tylko moja teoria, także jeśli ktoś ma potwierdzone informacje, dlaczego jest obecnie tego tyle to proszę o wyprowadzenie mnie z błędu 🙂
Plage de la Caravelle
Moja ukochana, najukochańsza plaża z iguanami! Krystalicznie czysta woda, peeeeełno palm – ta plaża to istna pocztówka. Niestety udało nam się dotrzeć na nią tylko 2 razy!
Tutaj sargassy opanowały całe dojście do tej plaży. Pierwszy odcinek jest straszny – parujący smród. Glony aż wyżerają brzeg. Dalej już jest czyściuteńko, pewnie dlatego, że jest to teren prywatny hotelu.
Plage Bois Jolan
Plaża, na której spotkaliśmy przede wszystkim piknikujących tubylców :)!
Całkiem inna od reszty, naprawdę spora. Woda jak wszędzie, przejrzysta i ciepła jak budyń.
Plage de Petit Havre
To również jedna z moich ulubionych plaż. Jest maleńka, ale baaardzo klimatyczna i inna niż wszystkie wyżej wymienione. Byliśmy tutaj dość długo i zostaliśmy na zachód słońca. W wodzie niestety są kamienie, więc początkowo ciężko się wchodzi, ale widoki wynagradzają ten trud ;)!
Plaża i targ w le Gosier
Warto odwiedzić wszystkie targi, aby uraczyć się wspaniałymi wypiekami i kreolskimi daniami 🙂 To świetna możliwość na spróbowanie wielu lokalnych potraw w małych porcjach.
Plage Raisins Claires w Sainte Francois
Ponoć jest tu pięknie. Nie wiem, bo kiedy byliśmy, to niestety plażę w całości zjadły wyżej już wspomniane sargassy. Plaża jest długa i w Google Grafika wyglądała bosko! 😀 Dajcie znać, jak będziecie czy coś się zmieniło!
Pointe des Chateaux
Boskie miejsce, gdzie łączą się wody Morza Karaibskiego i Oceanu Atlantyckiego. Wejście na punkt widokowy trwa około 15 minut, jednak wchodzi się w pełnym słońcu. Weź nakrycie głowy i duuużo wody!
Po zejściu warto wstąpić do kreolki na sorbet kokosowy… Jak one to robią, że w każdym miejscu smakuje inaczej?
Porte d’Enfer
Niestety, polecany przez wielu punkt już nie istnieje… To znaczy istnieje, ale wyschnięty dzięki sargassom. Gwadelupa obecnie bardzo cierpi z powodu ich przesytu. Niszczą wybrzeża oraz niewiarygodnie śmierdzą.
Choć w tym miejscu nadal można podziwiać piękne, wysokie klify, byliśmy nieco zawiedzeni. Znaleźliśmy za to inne atrakcje ;)! No i warto wspomnieć, że sama droga do tego miejsca była cudna.
Pointe – a Pitre
Miasto jest bardzo klimatyczne i znajdzie z pewnością wielu miłośników, choć nas nie urzekło. Niektóre murale są przepiękne, jednak w większości miasto jest po prostu zniszczone i wydaje się niebezpieczne. Tak się czuliśmy i ciągle sprawdzaliśmy kieszenie ;)! Może nie jest to trafne odczucie, jednak woleliśmy nie spędzać tam zbyt wiele czasu.
Zdecydowanie Pointe-a-Pitre bardziej spodobało nam się z powierzchni wody, kiedy obok niego przepływaliśmy ;)!
Warty uwagi jest na pewno targ przy placu Victorii – naprawdę świetne miejsce na zakupienie swoich pamiątek lub produktów chociażby na kolację! 🙂