Stanie pod tablicą raczej nie kojarzy mi się najlepiej. Zwykle oznaczało odpytywanie, ewentualnie rozwiązywanie trudnego zadania z matematyki lub chemii (ja miałam w liceum rozszerzony program z chemii i takie zadania to był prawdziwy koszmar chyba dla całej klasy).
Mimo tego jako małe dziecko miałam w domu stojącą tablicę i namiętnie bawiłam się przy jej użyciu w nauczycielkę. Posiadanie takiego wynalazku miało też prawdopodobnie zapobiegać mojemu pisaniu po ścianach, chociaż ja nie znam dziecka, które przynajmniej raz nie ozdobiło w taki sposób pokoju. W celach profilaktycznych – swojej własnej córce pozwoliłam tuż przed remontem mazać po całym pokoju aż do utraty tchu– było warto bo pamięta to do dziś i jakoś nie miała większych popisów artystycznych w tym względzie.
Pewnego dnia ktoś genialny wpadł na pomysł aby ściany w pokoju dziecka potraktować jak tablice i pomalować je specjalnymi farbami. To co się potem stało, chyba nawet kreatorom wnętrz wymknęło się spod kontroli. Zaczęło się od ściany ale teraz farbą tablicową pokrywa się wszystko – nawet naczynia. Tablicówka trafiła na ściany w salonie, łazience, zaczęła pokrywać blaty i meble.
Dziś zaprezentuję Wam większe powierzchnie z wykorzystaniem tego pomysłu, a w następnym wpisie skupimy się na mniejszych gabarytach i pracach do samodzielnej realizacji.
Farba tablicowa pasuje do wszystkich stylów, nie musi być przyporządkowana wnętrzom nowoczesnym albo tym w kolorystyce black and white. Doskonale prezentuje się w towarzystwie desek, kafli, skandynawskich barw. Zdjęcia pochodzą stąd
1,7K
1 comment
[…] tym tygodniu wraz z blogiem wnętrzarskim realizujemy temat tablicy w domu. Pierwszy wpis dotyczył malowania farbą tablicową dużych powierzchni, na przykład: ścian, mebli albo drzwi. […]